Przejdź do treści głównej

Migawki ze świata Blog podróżniczy

Jezioro Tekapo i pierwsze dni w Nowej Zelandii

Wieczór w Auckland

Lot z Kuala Lumpur do Auckland odbywa się z przesiadką w Australii. Tu na lotnisku zauważamy kraniki z woda do picia, z których można pić bezpośrednio lub napełnić pustą butelkę lub bidon. Ten sam patent zobaczymy później w Nowej Zelandii. Jest to świetny pomysł, który pozwoli na ograniczenie ilości plastikowych butelek, które pasażerowie wyrzucają za każdym razem przed kontrolą bezpieczeństwa.

Kolejnym zaskoczeniem, które może spotkać pasażerów podróżujących do tych krajów jest kontrola bezpieczeństwa biologicznego. W przypadku Nowej Zelandii polega to na tym, że osoby wlatujące do kraju muszą wypełnić formularz, w którym deklarują różnego typu rzeczy, które mogą znajdować się w ich bagażu. I nie chodzi tu tylko o jedzenie czyli owoce, kiełbasę czy miód. Trzeba również zaznaczyć czy nie przewozi się butów trekingowych, sprzętu campingowego, leków etc. Bagaże zostają zeskanowane, więc próba oszustwa może skończyć się wysoką grzywną. Więc co należy zrobić? Uczciwie zadeklarować co przewozimy i odbyć miłą pogawędkę z jednym ze strażników. Jeżeli buty mamy na sobie, poprosi nas o pokazanie ich spodów, w przypadku rzeczy wewnątrz plecaka trzeba będzie je wyjąć. Jeśli okażą się zabłocone zostaną umyte i oddane z powrotem właścicielowi 🙂 Gorzej jest w przypadku niektórych produktów spożywczych bo je będziemy musieli zostawić na granicy. Skąd takie dziwne regulacje? Nowa Zelandia jest krajem wyspiarskim z wieloma endemicznymi gatunkami roślin i zwierząt, które mieszkańcy starają się chronić i jest to jeden ze sposobów, który ogranicza sprowadzanie obcych gatunków na wyspę. O ile na początku jesteśmy do tego trochę sceptycznie nastawieni, to po zobaczeniu kraju trzeba przyznać, że bardzo nam się podoba taka dbałość o środowisko, które nas otacza.

Po przedostaniu się przez kontrole bezpieczeństwa musimy się jeszcze przedostać do naszego hotelu. Z lotniska do centrum miasta kursuje autobus – SkyBus. Za bilety w dwie strony płacimy 64$. W mieście jest już ciemno,a my jestesmy zmęczeni podróżą, więc po dostaniu się do hotelu wybieramy się tylko do sklepu po zakupy jedzeniowe. Auckland na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo fajnym, czystym i spokojnym miastem. Pod tym względem trochę przypomina Oslo.

Christchurch – ruszamy w drogę!

Naszą podróż po Nowej Zelandii zaplanowaliśmy od południa na północ, dlatego drugiego dnia naszego pobytu czeka nas kolejny lot. Tym razem na wyspę południową, do Christchurch. Wstajemy rano i przedostajemy się SkyBusem na lotnisko. Zarówno w autobusie jak i na lotnisku korzystamy z darmowego internetu (warto zaznaczyć, że w naszym hotelu nie było internetu, ale wybieraliśmy jedna z najtańszych dostępnych na bookingu opcji). Jeszcze jakiś posiłek w McDonaldzie i lecimy na wyspę południową. W Christchurch mamy zarezerwowany samochód, więc z lotniska odbiera nas współwłaściciel firmy Affordable Motor Home Rentals i zawozi nas do swojej siedziby.

Z racji zmiany naszych planów, wszystko załatwiliśmy na ostatnią chwilę, ale wszyscy byli bardzo mili i udało się nam wynająć campervana na 3 tygodnie. Koszt tej przyjemności to 1730$. W samochodzie znajduje się wszystko co potrzebne do spania na campingach. Tył samochodu może służyć w ciągu dnia jako część jadalniano-wypoczynkowa lub stać się wygodnym łóżkiem w nocy. Po otwarciu bagażnika znajdujemy mini lodówkę, kuchenkę z butlą gazową i kran ze zlewozmywakiem. W zestawie mamy również talerze, kubki, sztućce, garnki itp. Jest nawet mini kibelek schowany wewnątrz pojazdu. Trochę wygląda jak powiększony nocnik 🙂 Ale dzięki niemu nasz pojazd dostaje nalepkę „self contained”, która oznacza, że możemy korzystać z dużo większej puli noclegów niż w przypadku zwykłego samochodu.

Samochód ma automatyczną skrzynię biegów. Małe szkolenie i już wiemy co i jak. Załatwiamy wszystkie papiery i ruszamy w drogę. Na początku jest ogromy stres, bo nigdy nie jeździliśmy po lewej stronie drogi. Pierwsza godzina jazdy jest naprawdę dziwna. Głównym problemem są ronda i skrzyżowania. I coś co pozostanie problematyczne jeszcze długi czas – włączanie migaczy i wycieraczek. Zamiast zasygnalizować skręt, najczęściej odpalamy wycieraczki. I vice versa. Niemniej, udaje nam się bezwypadkowo dojechać na camping. Ceny nadal nas przerażają – camping kosztuje nas 42$. Za to mamy do dyspozycji  prysznice, kuchnię i trampolinę ?

Jezioro Tekapo

Panorama jeziora Tekapo

Kolejny dzień zaczynamy od zakupów. W Nowej Zelandii warto szukać sklepów marki Countdown. Jest to sieć z relatywnie niskimi cenami. W przypadku, gdy szukamy jakiś sprzętów czy ubrań to warto zajrzeć do Warehouse. My chcemy zrobić zakupy na tydzień lub co najmniej kilka dni, gdyż przypuszczamy, że w dalszej trasie może być różnie z dostępnością większych sklepów. Zwłaszcza, że trasę chcemy zacząć od gór.

Z Christchurch wyjeżdżamy dość późno. Zaczynamy się przyzwyczajać do jazdy po tej niewłaściwej stronie drogi. Ruszamy w stronę jeziora Tekapo. Niestety, przez większą cześć czasu nieustannie pada albo mży. Trochę tracimy nadzieje na jakiekolwiek widoki. Mijamy 2 punkty widokowe, ale niewiele widać, więc odpuszczamy. Mamy jednak wrażenie, że trasa ta może być bardzo ładna.

Wszystko zmienia się, gdy dojeżdżamy w okolicę Tekapo. Jakby inny świat. Na niebie nadal dominują chmury, ale widać też niebieskie niebo. I przede wszystkim nie pada. Pojawia się pierwszy zachwyt krajobrazem. Co chwila chcemy się zatrzymać, żeby popatrzeć na otaczające nas widoki. A gdy dojeżdżamy już do Tekapo? Okolica wygląda bajecznie. Jezioro jest otoczone górami. Widać piękne ośnieżone szczyty. Obchodzimy kawałek jeziora, wracamy do samochodu, jedziemy dalej. Zatrzymujemy się na parkingu i spacerujemy po okolicy.

Jezioro Tekapo Punkt widokowy obok parkingu Ależ tu jest ładnie! Spacer brzegiem jeziora Szyszki lecą z drzew Drzewa na tle jeziora Tekapo Drzewa rosnące nad brzegiem jeziora TekapoSamotne drzewo nad brzegiem jeziora

Gdy zbliża się wieczór jedziemy na camping – do Tekapo Holiday Park. Ponownie w cywilizacji, ponownie drogo – 36$. Ale chcemy się tu zatrzymać ze względu na Kościół Zbawiciela położony w pobliżu. Jest to jeden z najczęściej fotografowanych obiektów w Tekapo, dlatego nie może zabraknąć tam i nas.

Kościół na tle rozgwieżdżonego nieba

Droga mlecznaTekapo znajduje się „rezerwacie gwiazd”. Jest to miejsce, gdzie nie docierają światła żadnego miasta. Powoduje to, że w nocy na niebie widać niesamowitą ilość gwiazd. My pierwszy raz widzieliśmy coś takiego na niebie. Idąc wieczorem w stronę kościółka cały czas idziemy z głowami zadartymi w górę obserwując nieboskłon. Kiedy docieramy na miejsce, niestety musimy uzbroić się w cierpliwość. Zrobienie zdjęcia wymaga sporo czasu. Co chwila ktoś robi zdjęcie z flashem, świeci latarką na kościół itp. Ale warto poczekać. Nam się udaje? Chwilę później niebo zasnuwa się chmurami i już nie widać gwiazd…

Pod kościółek wracamy jeszcze kolejnego dnia przed wyruszeniem w dalszą drogę. W ciągu dnia miejsce to nadal ma dużo uroku, który nadal psują zorganizowane chińskie wycieczki zajmujące większą część przestrzeni. W środku kościół wygląda bardzo fajnie, bo zamiast ozdobnego ołtarza ma po prostu okno z widokiem na jezioro.

Kościół Dobrego Pasterza

Później udajemy się jeszcze na krótki spacer jednym ze szlaków wytyczonych w okolicy jeziora.

Na szlaku Jezioro Tekapo widziane z góryJezioro Tekapo z górami w tle Ścieżka obok jeziora Tekapo Droga koło jeziora Podobno miało być ciepło Jedna z dróg w Nowej Zelandii SamlocikSzlak prowadzący nad jezioro

Powiązane wpisy

Widżety

Powrót do góry strony