W czasie jednego z pierwszych tygodni wiosny postanawiamy zrobić krótki wypad w Pieniny. Planujemy wybrać się na Trzy Korony i Sokolicę. Na drugi ze szczytów chcemy wejść na wschód słońca. W okolicy znajduje się również szlak prowadzący ze Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru, położonego na Słowacji. Jest to fajna alternatywa dla osób preferujących wycieczki rowerowe lub preferujących mniej wymagające trasy.
Trzy Korony
Szlak prowadzący na Trzy Korony rozpoczyna się w miejscowości Sromowce Niżne. Asfaltową drogą idziemy w kierunku Schroniska PTTK Trzy Korony. Mijamy schronisko i idziemy, aż do pierwszych oznaczeń. Na rozwidleniu wybieramy szlak żółty. Kierujemy się w stronę Okrąglicy, czyli najwyższej turni masywu. Szlak rozwidla się przy Przełęczy Szopka. Zmieniamy kolor na niebieski, który prowadzi w kierunku Trzech Koron. Szlak w pewnym momencie odbija w prawo i prowadzi nas po metalowych schodkach i mostach do punktu widokowego. Pogoda niestety nie dopisuje i widoki nie należą do najlepszych. W dodatku na horyzoncie widać nieciekawie wyglądające chmury. Jest też dość zimno i wietrznie.
Wracamy do wejścia na punkt widokowy i ruszamy dalej szlakiem niebieskim. Mijamy skrzyżowanie ze szlakiem zielonym i idziemy kawałek dalej niebieskim w stronę zamku Pienińskiego (inna nazwa to zamek św. Kingi). Niestety zamek jest zamknięty dla zwiedzających z powodu remontu. Na pobliskiej skale znajduje się figurka św. Kingi. Spędzamy chwilę w tym miejscu, po czym wracamy w kierunku skrzyżowania ze szlakiem zielonym.
W lekkim deszczu schodzimy zielonym szlakiem do miejsca, z którego zaczęliśmy naszą podróż. Zatrzymujemy się w Schronisku PTTK na obiad. Duże porcje, całkiem smaczne jedzenie i rozsądna cena 🙂
Podczas gdy jemy obiad, pogoda poprawia się. Z tego powodu postanawiamy przejść się jeszcze szlakiem prowadzącym nad Dunajcem, w stronę Czerwonego Klasztoru.
Samochodem podjeżdżamy kawałek w kierunku kładki, którą można przejść na stronę Słowacką. Parkujemy i idziemy na spacer. Kiedy docieramy do klasztoru, kręcimy się chwilę w okolicy. Odpoczywamy na na pobliskiej polanie i robimy zdjęcia. Później wracamy do samochodu i jedziemy do Porębówki, gdzie mamy wykupiony nocleg.
Sokolica
Kolejny dzień zaczynamy bardzo wcześnie. Budzik dzwoni o 2:30. O godzinie 3:00 jesteśmy już w samochodzie. Wschód słońca ma być o godzinie 5:51. Brzmi to jak nadmiar czasu, ale nie wiemy ile czasu może nam zająć trasa na szczyt po ciemku. Na wszelki wypadek wolimy wyruszyć jak najwcześniej.
Samochodem podjeżdżamy w pobliże rynku w Krościenku. Początkowo idziemy drogą prowadzącą przez miasto. W pewnym momencie na ulicy pojawia się pies. Początkowo idzie za nami zachowując bezpieczny dystans, ale w pewnym momencie staje się agresywny. Zaczyna szczekać i bardzo blisko podbiegać. Odganiamy go kijkami trekingowymi i zestresowani idziemy dalej.
Asfaltowa droga wkrótce wkracza w las. Co jakiś czas udaje nam się wypatrzeć oznaczenie żółtego szlaku. W pewnym momencie dochodzimy do odbicia na szlak niebieski, prowadzący na Sokolicę. Według oznaczeń czas wejścia to 1h 20 minut. Okazuje się, że na szczycie będziemy o wiele za wcześnie i na wschód będzie trzeba poczekać.
Idziemy leśną ścieżką prowadzącą w górę. Trasa jest całkiem przyjemna, jest rześko i bardzo cicho. Tylko co pewien czas słychać w oddali jakiś samochód albo ptaki. W pewnym momencie rozglądamy się po lesie i widzimy wpatrzone w nas oczy ? Postanawiamy nie sprawdzać co to za zwierzak nas obserwuje, tylko szybkim krokiem ruszamy przed siebie. I profilaktycznie przestajemy się rozglądać. Po jakimś czasie się uspokajamy i zwalniamy tempo. W Pieninach nie ma podobno żadnych niebezpiecznych dla człowieka zwierząt, więc pewnie byliśmy obserwowani przez jakiegoś lisa lub kunę. Pewnie nie mniej zaskoczonego tym spotkaniem niż my…
Na szczyt docieramy przed 5. Na niebie widać kilka chmur. Jesteśmy tu pierwsi i mamy dużo czasu na znalezienie dogodnego miejsca do zdjęć. Po jakimś czasie na szczycie pojawia się kolejna para. A potem jeszcze kilka innych osób. Wszyscy czekają na wschód słońca. Poranny spektakl okazuje się być całkiem ładny, ale czegoś brakuje. Trzeba tu będzie jeszcze kiedyś wrócić 😉
Idąc na wschód słońca, warto mieć herbatkę w termosie i jakieś jedzenie. Siedząc na szczycie można łatwo zmarznąć, przyjemnie jest się wtedy zagrzać ciepłym napojem.
Na szczycie siedzimy, aż słońce jest już całkiem wysoko na niebie. Pojawia się tu coraz więcej turystów. Czas ruszać w dół. Idziemy kawałek niebieskim szlakiem i następnie odbijamy na zielony szlak w kierunku Krościenka. Gdy docieramy do miasta w przeciwną stronę idą tłumy ludzi. Jest sobota, ładna pogoda, trudno się dziwić. My za to możemy wybrać się na zasłużone lody 🙂
Na zakończenie naszego pobytu w Pieninach podjeżdżamy jeszcze do Szczawnicy i idziemy na spacer nad Dunajcem, w kierunku Czerwonego Klasztoru. Chcemy przejść odcinek, którego nie pokonaliśmy dnia poprzedniego. Trasa praktycznie cały czas jest zacieniona i prowadzi przy rzece, więc pomimo wysokiej temperatury idzie się całkiem przyjemnie. Tylko ludzi jest bardzo dużo. Idziemy kawałek, po czym wracamy do samochodu i jedziemy do Krakowa.
I na koniec jeszcze jedno zdjęcie z poprzedniej wycieczki w Pieniny ale w porze jesiennej 🙂