Bagan jest to spory obszar, na którym znajdują się tysiące świątyń. To także jedno z najbardziej unikalnych miejsc w Birmie i na świecie. Warto spędzić tu kilka dni by w pełni poczuć urok tego miejsca i móc uczestniczyć w widowiskowym wschodzie słońca.
Przyjazd do Baganu
Do Baganu przyjeżdżamy nocnym autobusem z Yangonu. Następnie jedziemy taksówką do naszego pensjonatu – View Point Guest House, znajdującego się w Nyang U. Po drodze musimy opłacić wstęp do centrum archeologicznego w Baganie, który wynosi 20 USD za osobę. W punkcie poboru opłat próbują nas trochę okantować, ale wychodzimy z opresji obronną ręką. Na miejsce docieramy o godzinie 5:20 rano, więc postanawiamy od razu udać się na wchód słońca.
W Baganie można nocować w jednym z kilku miejsc – Old Bagan, New Bagan lub Nyang U. My wybraliśmy Nyang U, ze względu na względnie dużą bazę noclegową i gastronomiczną.
Bagan od wschodu słońca…
Najpierw wybieramy jedną ze świątyń, na które można się wdrapać, tak żeby mieć dobry widok na całą okolicę. Dostajemy się na miejsce, zajmujemy dogodną pozycję i czekamy. Na początku nie widać praktycznie nic, jest jeszcze ciemno. Powolutku zaczynają pokazywać się pojedyncze, wyższe pagody. Z każdą minutą pokazuje się ich coraz więcej. Gdy noc przechodzi we wczesny poranek, zaczynamy dostrzegać poranną mgłę, która wije się pomiędzy lasem i pagodami.
Powoli zza horyzontu zaczyna wychodzić słońce. Oświetla cały teren i dopiero wtedy widać setki pagód rozciągniętych na znacznym obszarze. Już samo połączenie mgły, porannego słońca i świątyń byłoby wystarczające, żeby ten widok nazwać fascynującym. Ale kilka chwil później, w oddali, zaczynają z ziemi startować balony. Gdy zaczynają swój lot nad świątyniami, widok robi się naprawdę niepowtarzalny!
My widzieliśmy wschód słońca dwukrotnie, z dwóch różnych miejscach. Za każdym razem sprawiał niesamowite wrażenie. Za pierwszym razem wspięliśmy się na pagodę Bu Lat Thie. Naszym kolejnym typem była Shwesandaw Pagoda. Stamtąd widok był zdecydowanie najlepszy. Minusem było to, że trzeba być tam naprawdę wcześnie, jeżeli chce się stanąć na najwyższym poziomie pagody.
…do zachodu słońca
Zachody słońca są nie mniej fascynujące. My byliśmy w sumie na trzech, za każdym razem w innym miejscu. Pierwsze co rzuca się w oczy to ilość ludzi. O ile na wschód słońca niewiele osób kwapi się, żeby wstać, to na zachodzie są już prawie wszyscy. Do najpopularniejszych miejsc turyści przyjeżdżają autobusami, taksówkami, motocyklami, ebike’ami i rowerami. Dlatego warto poszukać jakiegoś punktu, oddalonego od głównych świątyń, gdzie nie będzie tłumów.
Bagan za dnia
Ale Bagan to nie tylko wschody i zachody słońca. Chociaż jedno i drugie dostarcza pokaźnej dawki doznań wizualnych, warto pomyszkować po okolicy także w ciągu dnia. Można oddalić się wtedy od głównych szlaków i pozwolić sobie na zbłądzenie na uboczu. Możemy wtedy być tam zupełnie sami. Być może znajdziemy nawet schody prowadzące na górę jednej ze świątyń, skąd będziemy mogli podziwiać widok rozciągający się na okolicę. Przejście może być wąskie i nieoświetlone, ale jeżeli nie ma kraty można śmiało próbować się przecisnąć 🙂
Niestety nie wszędzie się da wejść. Niektóre ze świątyń, jak np. północne Guni (Taung Guni Phaya), są aktualnie zamknięte. Duża ilość świątyń jest w remoncie. Przyczyną jest trzęsienie ziemi jakie niedawno nawiedziło ten rejon.
My jeździliśmy gdzie tylko się dało i staraliśmy się zobaczyć te świątynie, do których dało się wejść. Gaw Dan Paliin Phaya, Anada Pahto Temple, Taung Guni Phaya, Dhamma-yan-gyi Pahto, Shwe Nan Yin Taw Monastic Complex, Sulumani Temple, Tha beik hmauk paya to tylko niektóre z nich, które udało nam się odwiedzić.
Czym poruszać sie po Baganie?
Strefa archeologiczna jest dość rozległa, potrzebny jest więc jakiś środek transportu. Do wyboru mamy zarówno standardowe rowery, jak i e-bike’i czy nawet powozy konne. Można również skorzystać z usług standardowych taksówek.
Większość turystów indywidualnych porusza się kompleksie świątynnym e-bike’ami. Nie przypominają one typowych rowerów elektrycznych, są to raczej skutery na prąd. Cena za dzień (od wschodu do zachodu słońca) to około 8000 kyat. Alternatywą jest normalny szosowy rower. Modele są stare i trzeba dokładnie sprawdzić ich stan przed wypożyczeniem. Koszt to około 1500 kyat.
Elektryczne skuterki mają swoje plusy, jak i minusy. Niewątpliwą zaleta jest to, że wymagają one dużo mniejszego wysiłku niż normalne rowery. Chyba, że ktoś zapuści się za daleko bez wcześniejszego naładowania akumulatora. My w czasie jednego z wieczornych powrotów do pensjonatu spotykamy turystę, który musi swój środek transportu pchać bo skończył mu się prąd 🙂 Jak chodzi o inne wady tego rozwiązania to maksymalna prędkość. W teorii wynosi 40 km/k, w praktyce podobno jest to 30 km/h. Dodatkowo zabawnie wyglądają sytuacje, gdy jedna osoba z pary musi zejść ze skutera, bo maszyna ma za słabą moc żeby wjechać pod niewielką górkę 😀
Z rowerami oczywiście nie jest łatwiej. Po pierwsze musimy się solidnie napedałować. Po drugie, wąskie opony nie są przeznaczone do jazdy w terenie. Rowery nie są już pierwszej młodości, więc warto przetestować taki przed jazdą.
Ja miałem 3 różne rowery. W pierwszym nie działały przerzutki i siodełko było bardzo krótkie, przez co szybko dały o sobie znać kolana. Na koniec udało mi się złapać gumę na totalnym odludziu i jechać 5km bez powietrza. Drugi był jeszcze ciekawszy. Gdy zaczynało się pedałować, koło w ogóle się nie zaczynało kręcić. To było o 5 rano, przed wschodem słońca, a my mieliśmy do pokonania 8km do świątyni. Na szczęście zorientowałem się szybko o co chodzi i udało mi się wymienić rower na inny, chyba najsprawniejszy z nich wszystkich.
Pamiątkę Pan kup!
Pod świątyniami możemy napotkać wielu ulicznych straganiarzy. Sprzedają przeróżne rzeczy. Obrazki malowane piaskiem, pocztówki, figurki, książki (bardzo popularny jest tu Orwell). Za pierwszym razem wysłuchujemy opowieści dotyczącej rysunków i malowania piaskiem. Każdy kolejny raz staje się coraz bardziej męczący, zwłaszcza że większość sprzedawców pokazuje nam dokładnie to samo. Często powtarza się jeden schemat. Podchodzi mężczyzna i zagaja rozmowę. – Skąd jesteście? Kiedy przyjechaliście do Baganu? Chcecie zobaczyć moje rysunki? – Początkowo myślimy, że to wrodzona ciekawość i uprzejmość wobec obcokrajowców, później jednak czar pryska (w czasie dalszej podróży natrafimy na kilka chwalebnych wyjątków :)) I nasze ulubione „looking is free”. Ta fraza często powtarza się w Birmie.
Problemem, który zaczyna narastać jest również to, że sprzedażą pamiątek zajmują się dzieci. Przy niektórych, popularniejszych świątyniach spotykamy dzieciaki w wieku szkolnym, które w mniej lub bardziej nachalny sposób próbują nas przekonać do kupna pocztówek czy książek. Przy rozmowach z kilkoma Birmańczykami okazuje się, że widzą ten problem i stanowi to dla nich negatywną stronę rozwoju turystyki. W jednym miejscu widzimy nawet tablicę z informacjami jak odpowiedzialnie podróżować. Widnieje tam punkt mówiący o tym, żeby nie wręczać podarków dzieciom, gdyż propaguje to żebracze zachowania w społeczeństwie.
W pobliżu jednej ze świątyń spotyka nas nietypowa sytuacja. Zaczepia nas pewien jegomość. Z góry zaznacza, że nie chce nam nic sprzedać, ale kolekcjonuje banknoty, więc może będziemy chcieli się wymienić. Pokazuje nam swój notes, w którym ma banknoty ze znacznej części globu. Posiada również polskie banknoty starego typu – 500zł i 1000zł. Na pytanie kiedy je dostał, mówi że wiele lat temu wymieniał się turystą z Polski 🙂 Wobec tak przekonujączych argumentów, nie możemy sobie odmówić małej transakcji. Wymieniamy się z nim naszymi nowymi banknotami na stare banknoty Birmańskie, oraz nowe o bardzo niskim nominale – 1 kyat 😀