Drugi dzień na wyspie Langkawi! W sumie jest to dla nas dzień odpoczynku i zakupów. Trzeba kupić jakieś pamiątki i skorzystać ze strefy bezcłowej. Większość dnia spędzamy na buszowaniu po sklepikach i opalaniu się na plaży. Wydaje mi się, że dzisiejszy dzień obfitował w sumie tylko w 2 warte wspomnienia rzeczy, nie licząc codziennego, chwilowego acz intensywnego opadu deszczu, spacerów po mieście itp.
Kupujemy śniadanie na wynos w małej budce. Niestety nie mają miejsca do siedzenia, więc udajemy się w stronę plaży. Siadamy po prostu na krawężniku, w cieniu, z którego rozciąga się widok na plażę i ocean. Zamówiliśmy tradycyjnie już milo w woreczku i jakieś jajka z ryżem i mięsem. Sztućców niestety nie dostaliśmy więc całość jemy palcami. W pewnym momencie podchodzi do nas jakiś lokalny mieszkaniec i pyta:
Skąd jesteście? Podoba mi się Wasz styl. Wielu europejczyków, którzy do nas przyjeżdżają śniadaniują tylko w drogich restauracjach jedząc wykwintne dania. Podczas gdy Wy jecie lokalne jedzenie, siedząc na plaży. Dobra aklimatyzacja! Tak trzymać!
Czujemy się zaszczyceni słowami miejscowego człowieka. Humor + 10 punktów:) Warto jeszcze dodać, że gdy jesteśmy pytani z którego kraju pochodzimy, wielu myli kraje. Gdy my odpowiadamy Poland, 70% osób myśli, że chodzi o Holland, gdy już wyprowadzimy ich z błędu okazuje się, że nie do końca wiedzą gdzie leży Polska. Widocznie nie mają tutaj wielu turystów z naszego kraju;)
Drugą wartą wspomnienia sytuacją było szukanie drukarki w celu wydrukowania biletu na jutrzejszy samolot. Schodziliśmy troszeczkę miasta i pytaliśmy wielu osób, aż w końcu ktoś wskazał nam kawiarenkę internetową. Mimo, że w Polsce ciężko znaleźć kawiarenkę internetową tutaj cieszy się ona sporym zainteresowaniem. Co prawda nie ma tam najnowszych komputerów, ale jest dostęp do internetu i drukarka. Wida, że nie tylko sprzęt komputerowy ma już swoje lata, ale i meble. Siedząca przed nami kobieta na plastikowym krześle bardzo szybko poczuła co to kontakt z podłogą, gdyż noga krzesła po prostu się złamała. Jej do śmiechu nie było, ale nam wręcz przeciwnie. Chichotamy non-stop, ale sami boimy się trochę usiąść na tych krzesłach.
Komputery są wyposażone w stary system Windows 98 z przeglądarką Internet Explorer. Kto pamięta i używał będzie wiedział o czym mówię. Po kilkunastu minutach walczenia z zacinającym się komputerem, nie działającą myszką, wolnym internetem i stroną, która nie do końca działała jak powinna na IE, udaje się nam wydrukować bilety do Kuala Lumpur na jutrzejszy dzień!
Tak więc przyszło się nam pożegnać z Langkawi:( Wiemy, że wiele rzeczy jeszcze tutaj nie zobaczyliśmy, a sam pobyt był bardzo przyjemny. Chciałoby się zostać dłużej, ale niestety, trzeba ruszać dalej w celu zwiedzania kolejnych miejsc!