Dojazd do Hoi An
Z Mui Ne wracamy autobusem do Ho Chi Minh. Dystans między Mui Ne i Hoi An wynosi ponad 700 km, dlatego postanowiliśmy skorzystać z samolotu. Wieczór spędzamy w Sajgonie, po czym wcześnie rano udajemy się na lotnisko. Po około godzinie lądujemy w Da Nang. Do przebycia mamy jeszcze 30 km, które możemy pokonać w taksówce, moto-taksówce lub lokalnym autobusie.
My wybieramy opcję przejazdu autobusem. Docieramy na przystanek linii nr 1. Czekamy 20 minut i wsiadamy do autobusu. W internecie znaleźliśmy informację, że bilet kosztuje 18 000 VND za osobę i należy uważać bo zdarzają się przypadki zawyżania ceny. Dajemy więc bileterowi wyliczone 36 000 VND, ale on stwierdza, że bilet kosztuje 20 000 VND. Nie chcąc się kłócić dorzucamy brakującą resztę. Na zewnątrz autobusu były rozpisane jakieś kwoty, ale nie udało nam się tego rozszyfrować. Natomiast bileter od wszystkich zbiera chyba po 20 000 VND, więc możliwe, że cena podskoczyła.
Po godzinie docieramy na dworzec w Hoi An. Wysiadamy z autobusu i idziemy do naszego pensjonatu – Hoi An Viet Homestay. Kiedy docieramy na miejsce spotyka nas niemiła niespodzianka. Pokój zarezerwowaliśmy przez booking.com, kierując się promocją. Cena miała wynosić 10$ za pokój. Wchodzimy do obiektu i czekamy na kogoś z obsługi. Po pewnym czasie pojawia się właścicielka i pierwsze co mówi, to że ona nie uznaje cen z booking.com i nie możemy dostać pokoju w cenie, w której zarezerwowaliśmy. Koszt pokoju wynosi 16$, ale ona może nam dać ewentualnie zniżkę 3$. Będąc mocno zniesmaczeni tym faktem decydujemy się zostać na jedną noc. Po pobudce o 3:30 nie chce nam się już chodzić po mieście z plecakami i szukać czegoś innego. Stwierdzamy, że napiszemy później recenzję na portalu, żeby inne osoby wiedziały czego się spodziewać.
Jakość pokoju też pozostawia sporo do życzenia. Pokój jest przestronny, ale niezbyt czysty. Za to właścicielka z każdym razem kiedy nas widzi oferuje nam jakieś dodatkowe usługi i wycieczki, twierdząc że inni oszukują i oferują słabą jakość. No cóż..
Zwiedzanie Hoi An
Hoi An bardzo się nam podoba. Jest jednym z najładniejszych azjatyckich miast w jakich byliśmy. Centrum miasta jest wpisane na listę UNESCO. Budynki są w takim starym kolonialnym stylu. Większość z nich jest brudno żółta albo intensywnie niebieska. W wielu miejscach rozwieszone są kolorowe dekoracje lub lampiony. W centrum znajduje się dużo klimatycznych sklepików, kawiarni itp. Warto też wiedzieć, że miasto słynie z krawców. Można tu sobie uszyć ubrania na miarę?
Dużą zasługę miał tu nasz rodak – Kazimierz Kwiatkowski. Kierował on pracami konserwatorskimi w Wietnamie. Uratował miasto przed wyburzeniem i przebudową. W mieście znajduje się nawet jego pomnik.
W Hoi An sporo miejsc, które warto odwiedzić. Żeby poruszać się po ścisłym centrum i mieć wstęp do 5 wybranych przez siebie atrakcji należny kupić bilet wstępu. Kosztuje on 120 000 VND. Co ciekawe za pierwszym razem, jak chodzimy po starówce nikt nie sprawdza czy mamy bilet, więc dopiero po jakimś czasie dowiadujemy się, ze jest on potrzebny do zwiedzania ścisłego centrum.
W ramach biletu odwiedzamy 3 zabytkowe domy i dwie chińskie aule (Assembly Hall). Domy są zbudowane z drewna, w środku są bogato zdobione i znajduje się tam dużo antyków. W dwóch budynkach zostajemy oprowadzeni. Przewodniczki tłumaczą nam sporo rzeczy. Jedna z nich pokazuje nam też ślady po powodzi, która dotknęła miasto w przeszłości. Najbardziej jednak podobają się nam chińskie aule. Są to bardzo ładne budynki w otoczeniu zadbanych ogrodów. W środku znajduje się dużo ciekawych rzeźb.
Wieczorem ponownie wracamy do centrum. Wtedy dopiero zaczyna się robić magiczne! Wszędzie świecą lampiony, nadając miasteczku niesamowity klimat.
Drugi dzień w Hoi An
Po śniadaniu w pobliskiej kawiarni wracamy do naszego pensjonatu, żeby się wymeldować. Płacimy należność właścicielce i w tym momencie dowiadujemy się od niej, że anuluje naszą rezerwację na portalu i mamy twierdzić, że to miejsce znaleźliśmy z ulicy. Ręce opadają. Wychodzi na to, że nie będziemy mogli napisać recenzji na booking.com. Jeszcze zobaczymy…
Przenosimy się do nowego miejsca – Green Grass Homestay. Jest to pensjonat położony trochę dalej od centrum, ale za to bliżej dworca autobusowego. Tym razem na szczęście wszystko jest w porządku.
Popołudnie spędzamy na spacerowaniu po mieście. Dziś już jesteśmy sprawdzani, czy mamy bilety wstępu do centrum. W pewnym momencie docieramy również na druga stronę rzeki, gdzie spotykamy dużo uśmiechniętych ludzi. A później znowu odwiedzamy lokalne kawiarnie i próbujemy pysznej wietnamskiej kawy. I tak niespiesznie mija nam cały dzień.
O pechowym pensjonacie słów kilka
Czyli o tym jak zakończył się nasz konflikt z właścicielką pensjonatu Hoi An Viet Homestay. Po anulowaniu naszej rezerwacji dostaliśmy ankietę od booking.com gdzie mieliśmy podać powód odwołania rezerwacji. Wśród opcji do wyboru była jedna mówiąca, że pobyt odbył się planowo. Dostaliśmy informację zwrotną, że zostanie to potwierdzone z drugą stroną. Dodatkowo opisaliśmy całą sytuację jaka nas spotkała. Serwis zachował się bardzo uczciwie – wypłacono nam 5$ zadośćuczynienia i pozwolono napisać recenzję. Początkowo zauważyliśmy, że obiekt został usunięty ze strony booking.com. Obecnie jest tam z powrotem. Ale jest też nasza ocena i recenzja 🙂