Przejdź do treści głównej

Migawki ze świata Blog podróżniczy

Wyspy Borðoy i Viðoy

Jeden z dni naszego pobytu  Wyspach Owczych poświęciliśmy na zobaczenie części atrakcji wysp Borðoy i Viðoy. Stało się to przez przypadek, ponieważ był to dzień kiedy planowaliśmy popłynąć na Kalsoy, ale nie było porannego promu. Z tego względu odwiedziliśmy lokalną informację turystyczną w Klaksvík pytając co można robić na wyspie Borðoy i w okolicy. Po krótkiej rozmowie powstał pomysł na alternatywne spędzenie tego dnia.

Wyspy Borðoy i Viðoy są położone w północno-wschodniej części archipelagu. Wyspa Borðoy jest 6 pod względem wielkości wyspą archipelagu i zamieszkuje ją około 5 tysięcy osób. Większość osób mieszka w największym mieście w tej części archipelagu – Klaksvík. Na Viðoy, 7 co do wielkości, mieszka mniej więcej 600 osób. Wyspa Drewna, bo tak tłumaczona jest nazwa Viðoy, została tak nazwana ze względu na dobijające do brzegu szczątki drewna, dryfujące z Ameryki Północnej i Syberii. Warto też wiedzieć, że na obu wyspach znajdują się miejsca, które są częścią obszarów ważnych dla ochrony ptaków (IBA – Important Bird Area).

Wyspa Borðoy

Na wyspie Borðoy postanawiamy odwiedzić opuszczoną wioskę Múli. Jest ona położona praktycznie na samej północy wyspy. Żeby się tu dostać z Klaksvík najpierw musimy pokonać tunele wydrążone pod górami zajmującymi centrum wyspy, a później pokonać dość długi odcinek prowadzący wąską, szutrową drogą. Trzeba więc poświęcić trochę czasu, żeby dostać się na ten opuszczony koniec świata 🙂

Szutrowa droga prowadząca do osady Múli

Jest to nasz pierwszy raz, kiedy mamy pokonać tunele które są nieoświetlone i mają tylko jeden pas ruchu (Takie tunele znajdują się również na wyspie Kalsoy). Najpierw wjeżdżamy w pierwszy tunel mający długość 1680 m, by bezpośrednio z niego wjechać w kolejny, o długości 2120 m. Pierwsze chwile są naprawdę stresujące! Na szczęście tym razem wjeżdżamy od strony, gdzie to my mamy pierwszeństwo. Ale co to oznacza?

W tunelu po jednej ze stron (po stronie tych którzy mają ustępować pierwszeństwa) co ok 100 m znajdują się zatoczki, w które należy zjechać ustępując pierwszeństwa pojazdowi z naprzeciwka. Należy też zmienić światła na pozycyjne, żeby nie oślepić nadjeżdżającego pojazdu. Gorzej, jeżeli po drugiej stronie tunelu jedzie w naszą stronę ciężarówka. Wtedy to my musimy się usunąć, niezależnie od tego czy jesteśmy po stronie z pierwszeństwem czy nie. Cała zabawa polega na tym, żeby w ciemności umieć ocenić dystans do nadjeżdżającego pojazdu, tak żeby wjechać we właściwą zatoczkę 🙂

Wioska Múli

Pierwsze wzmianki o Múli  pochodzą z XIV wieku. Była to ostatnia wioska na archipelagu, gdzie doprowadzono prąd. Udało się to zrobić dopiero w 1970 roku. Drogę dojazdową zbudowano jeszcze później. Ale nawet to nie powstrzymało mieszkańców przed porzuceniem tego miejsca. Od 2002 roku uznaje się miejscowość za opuszczoną.

Opuszczona osada Múli Wyspa Viðoy widziana z wyspy Borðoy

Można również przeczytać o legendzie związanej z żyjącym tu w XVII wieku rolniku, który posiadał zdolności czarodziejskie.

Nazywał się Guttormur í Múla. Pomagał on mieszkańcom wyspy swoimi mocami. Pewnego razu został wezwany przez księdza, żeby wypędzić ducha jego zmarłej żony, który sprawiał kłopoty mieszkańcom plebani. W podziękowaniu za pomoc ksiądz dał czarownikowi najlepszą owcę i krowę.

Przy drodze prowadzącej do Múli jest mała zatoczka, gdzie można zaparkować samochód i pooglądać urokliwą okolicę. My zatrzymujemy się tu w drodze powrotnej i spędzamy trochę czasu idąc po zboczu wzdłuż spływającej w dół rzeczki chcąc dojść do jej źródła. Jest mokro, ślisko i stromo, więc w pewnym momencie rezygnujemy. Ale i tak warto jesteśmy zadowoleni, że podeszliśmy kawałek do góry.

Szczyt Villingardalsfjall

Z wyspy Borðoy przejeżdżamy na wyspę Viðoy. Ponownie korzystamy z tunelu, tym razem oświetlonego i z dwoma pasami ruchu. Samochód zostawiamy w miejscowości Viðareiði i rozpoczynamy wędrówkę na górujący nad miasteczkiem szczyt Villingardalsfjall (841m). Trasa jest wyznaczona przez niebieskie tyczki wbite co jakiś czas w zbocze. Jesteśmy mile zaskoczeni – większość szlaków, po których wcześniej chodziliśmy nie miała jakichkolwiek oznaczeń.

Początkowo szlak nie jest zbyt skomplikowany, pnie się łagodnym zboczem do góry. Niestety wcześniej padało więc ziemia jest nasiąknięta wodą i w niektórych miejscach tworzą się duże kałuże. Trzeba uważać gdzie się stawia nogi, żeby się nie poślizgnąć i nie skończyć czterema literami w jednym z takich bajorek.

Viðareiði Szlak prowadzący na szczyt Villingardalsfjall

Wyżej trawiaste tereny ustępują miejsca kamienistej ścieżce, a następnie dużym głazom. Trasa zaczyna robić się trudniejsza. Idzie ostro w górę, tyczki natomiast widzimy coraz rzadziej. W pewnym momencie nawet one się kończą. W zamian zaczynają się pojawiać kupki kamieni, które odbijają w bok i nie należy za nimi podążać, gdyż prawdopodobnie prowadzą do klifu Enninberg. Jest to klif o wysokości 754 m i jest jednym z najwyższych nadmorskich klifów w Europie. Żeby tam dojść zaleca się pójście z przewodnikiem bo łatwo się zgubić.

My kierujemy się wprost do góry w kierunku szczytu. Korzystając z częstych przerw obserwujemy otaczającą nas okolicę. Widzimy kilka wysp archipelagu, a w dole patrzymy na miasteczko Viðareiði, z którego wyszliśmy na szlak. Jest tu co podziwiać!

Podziwiając archipelag Wysp Owczych My w drodze na szczyt Villingardalsfjall Widok ze szlaku na szczyt Villingardalsfjall

Na szczyt docieramy zmęczeni, ale i szczęśliwi. Na górze nadal leży śnieg. Jest tu dużo przestrzeni, więc dość długo kręcimy się po okolicy. Przeskakujemy po dużych kamieniach, bo w miejscach gdzie śnieg stopniał i są małe kamyczki, można się prosto zapaść aż po kostkę. Jest grząsko. Stąd widać również wspomniany wcześniej klif Enninberg.

Podziwiając widoki ze szlaku na wyspie Viðoy Śnieg leżący w okolicy szczytu VillingardalsfjallKlif Enninberg

Na trasie spotykamy trochę turystów, ale znaczna większość zawróciła gdy trasa zrobiła się kamienista i trudniejsza niż na początku. Na szczycie jesteśmy zupełnie sami. Po dłuższej chwili nasyceni widokami okolicznych wyspy zaczynamy powoli schodzić w dół.

Widok ze szlaku na Villingardalsfjall Widok na wyspy Viðoy i Borðoy

Viðareiði

Ze szlaku schodzimy z powrotem do miejscowości Viðareiði. Robimy kilka zdjęć miejscowości ze ścieżki po czym wracamy do samochodu i udajemy się jeszcze do położonego nad wybrzeżem kościoła.

Kościół i zabudowania widziane ze szlaku na wyspie Viðoy Jeden z domków w miejscowości Viðareiði Owce na wyspie Viðoy

Pod sam kościół można podjechać samochodem, jednak jeżeli chcemy robić zdjęcia warto zatrzymać się kawałek wcześniej, tak żeby później nie mieć problemów z samochodem w kadrze 😉 Niestety my mamy pecha, na miejscu jest już zaparkowany samochód i jakiś fotograf biega wkoło jak kot z pęcherzem. Trochę nam to psuje szyki, ale i tak spędzamy tu trochę czasu zwiedzając okolicę budynku i schodząc na kamieniste wybrzeże.

Kościół w miejscowości ViðareiðiWybrzeże na wyspie Viðoy

Powiązane wpisy

Widżety

Powrót do góry strony