Przejdź do treści głównej

Migawki ze świata Blog podróżniczy

Gori & Uplischyche

Kontynuacja naszej podróży z Wardzi. Jechaliśmy znowu przez Achalciche gdzie mieliśmy przesiadkę. Tam wymieniliśmy jednych znajomych na innych. Nasze 3 koleżanki zmieniły destynację swojej podróży i pojechały do parku narodowego Borjomi. Zostaliśmy sami tylko na bardzo krótką chwilę, bo od razu podpięli się do nas 3 Włosi podczas kupowania biletów do Gori.

Szybkie lekcje Rosyjskiego trochę się przydały. W Achaliciche jakoś prościej komunikowało nam się ze sprzedawcami. Co prawda i tak nie rozumiemy większej części z tego co mówią, ale jest o niebo lepiej niż wcześniej.

Gori

Podróż do Gori minęła całkiem sprawnie. Jechaliśmy oczywiście marszrutką, ale szybko się okazało się, że ona jednak nie wjeżdża do samego miasta, tylko zatrzymuje się na obrzeżach miasta. Problemu nie było, szybko znalazł nas czekający tam kierowca i za 1 lari zawiózł nas praktycznie do samego centrum miasta.

Nasi włoscy znajomi stwierdzili, że poszukamy sobie noclegu chodząc po mieście i pytając, bo podobno tak jest taniej. Po jakiejś godzinie szukania znaleźliśmy tylko jeden hotel za nocleg za 40 lari, ale wydało się nam, że cena jest grubo przesadzona, więc szukaliśmy dalej.

W pewnym momencie zatrzymał się obok nas taksówkarz i zaoferował nam nocleg za 25 lari od osoby. Z Kingą zgodziliśmy się, ale Włosi stwierdzili, że poszukają czegoś tańszego. Pożegnaliśmy się z nimi i pojechaliśmy z taksówkarzem, który najprawdopodobniej zawiózł nas do swojego rodzinnego domu. Zaproponował nam też, że zawiezie nas do Upliscyche na co się zgodziliśmy. Przyjechał punktualnie rano i zaczął się problem.

Zatarg z kierowcą

Z przewodnika dowiedzieliśmy się, że do Upliscyche nie dojeżdżają marszrutki. Jedzie tylko jedna, ale zatrzymuje się 4km od samego miejsca docelowego. Ale do tego dochodzi dojście do dworca autobusowego i dowiedzenie się o której odjeżdża marszrutka. Nie wiedzieliśmy, jak się to zgra w czasie, więc zgodziliśmy się na taksówkę.

Kierowca rzucił przewodnikową cenę – 30 lari za kurs w dwie strony. Za kurs marszrutką zapłacilibyśmy jakieś 8 lari. Łamanym rosyjskim tłumaczyliśmy, że to za dużo, więc kierowca zszedł z ceny 5 lari. Nadal twierdziliśmy, że to za dużo. No i zaczął się zamęt i biedowanie kierowcy, że taniej nie pojedzie i nikogo tańszego już nie znajdziemy. A trzeba przyznać, że targowanie się z Gruzinami jest zwykle pełne krzyków, gestykulacji i emocji. Kłótnie trwały i trwały, aż w końcu stwierdziliśmy, że pójdziemy na marszrutkę. Gdy już odchodziliśmy, pokonany kierowca stwierdził, że OK, pojedzie za te 20 lari. Nie był zbytnio zadowolony, w przeciwieństwie do nas:)

Trasa minęła w miarę szybko. Miasto za szybami wydało się nam momentami bardzo smutne. Sporo opuszczonych i zniszczonych budynków. Taki trochę, powojenny krajobraz.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, zatarg z kierowcą się odnowił. Okazało się, że miasto dla zwiedzających otwierają dopiero za pół godziny. Kierowca na miejscu powiedział, że daje nam tutaj godzinę, czyli na zwiedzanie miasta zostałoby nam 30 minut. Staramy się to wytłumaczyć taksówkarzowi, ale ten powiedział, że go to nie interesuje. No i znowu zaczęły się targi. Próbowaliśmy różnych opcji, ale nie mogliśmy dojść do porozumienia. Najtrudniej było nam ustalić godzinę powrotu.  Wyciągnęliśmy papier i długopis i rysowaliśmy na kartce zegary. Ostatecznie doszliśmy do porozumienia. Kierowca da nam 1,5h, ale cena z 20 lari wzrosła do 25. Tym razem kierowca był już zadowolony, w przeciwieństwie do nas, ale jakoś przełknęliśmy tą stratę.

Widoki podczas trasy do Upliscyche

Upliscyche

Skalne miasto w Upliscyche nie jest tak rozległe jak Wardzi i 1,5h wystarczyło w zupełności, żeby przejść go wzdłuż i wszerz. Nie ma tam żadnej wyznaczonej trasy, po prostu chodzi się, gdzie chce. Jest tam parę rzeczy ważnych zauważenia. Generalnie całe miasto jest wykute w skale i trzeba przyznać, że wymagało to sporo pracy. Ale w niektórych miejscach przeszli samych siebie i wykuli różne ozdoby w sufitach, czy też stworzyli ozdobione kolumny itp.

Sufity w Upliscyche
Zbliżenie na sufity w Upliscyche
Upliscyche

Na szczycie znajduje się kaplica i jest też parę punktów, z których rozciągają się ładne widoki:)

Klasztor w Upliscyche
Skalne miasto
Skalne miasto w Upliscyche

Gdy już zobaczyliśmy wszystko, wróciliśmy tunelem wykutym w skale, który schodził do rzeki. Kiedyś ponoć służył jako sposób ucieczki oraz skrót, żeby było bliżej do ujęcia wody pitnej.

Upliscyche
Upliscyche

Kierowca przywitał nas z uśmiechem. W drodze powrotnej pokazywał nam jeszcze miejsca, do których może nas zawieźć, oczywiście za odpowiednią dopłatą. 😅

Gori, część druga

Po powrocie z Upliscyche zostało nam jeszcze trochę czasu, którą postanowiliśmy przeznaczyć na zwiedzanie Gori. Nad miastem górują pozostałości fortecy. Weszliśmy na samą górę, skąd rozciąga się widok na całe miasto. Było tam całkiem przyjemnie, spędziliśmy tam chwilę, sprawdzając co słychać w różnych zaułkach.

Forteca w Gori
Klasztor w Gori
Panorama Gori
Forteca w Gori

Po zejściu z wzgórza, poszliśmy w stronę dużego kościoła, który było widać ze szczytu. Natrafiliśmy przypadkowo na ogromne, 3 metrowe posągi. Część była uszkodzona, ale mimo wszystko, wyglądały bardzo imponująco.

Żelazne posągi w Gori

Przeszliśmy jeszcze parę ulic i lokalne targowisko, gdzie zostaliśmy skuszeni przez jednego ze sprzedawców soczystymi owocami. Palice lizać, naprawdę. Chyba najlepsze brzoskwinie jakich w życiu próbowaliśmy!

Wróciliśmy do naszego lokum, spakowaliśmy rzeczy, gorąco podziękowaliśmy za nocleg i udaliśmy się na marszrutkę do Tbilisi.

Powiązane wpisy

Widżety

Powrót do góry strony