Przejdź do treści głównej

Migawki ze świata Blog podróżniczy

Kuala Lumpur – nasze pierwsze duże miasto w Azji

W końcu doczekaliśmy się naszych wakacji w Malezji! Nasze zwiedzanie zaczęliśmy od Kuala Lumpur.

Podróż do Kuala Lumpur

Naszą podróż zaczęliśmy w sumie dzień wcześniej – 16.08. Wyjechaliśmy z Krakowa pociągiem na dworzec Wschodni w Warszawie. Nie chcieliśmy ryzykować spóźnienia się na samolot, stąd wcześniejszy termin wyjazdu. Nocleg w hostelu Bazyl, niedaleko dworca. Nocowaliśmy już tam wcześniej i szczerze polecamy:)

Dnia następnego – 17.08, udaliśmy się koleją podmiejską na lotnisko. Tam odprawa poszła sprawnie i już po godzinie siedzieliśmy w samolocie. Nasza wesoła trójka – Kinga, Monika i Krystian. Bilety, które kupiliśmy wcześniej, obejmowały linie Emirates. Jeśli wcześniej poruszaliście się tylko tanimi liniami lotniczymi, tak jak my, będziecie przyjemnie zaskoczeni. Kocyk, poduszka, napoje, przekąski, a także obiad. Wszystko to w cenie biletu. Dodatkowo, każdy fotel ma wbudowany system audio-video, na którym możemy obejrzeć najnowsze hity kinowe czy też posłuchać muzyki. Jak to stwierdził mój znajomy – lecieliśmy niczym szlachta!

Sam lot do Dubaju trwał 5,5h – jest to rzeczywisty czas lotu, nie licząc przesunięcia czasowego. Po wylądowaniu pilot poinformował nas, że mamy godzinę 22:00 czasu lokalnego, temperatura na zewnątrz to 36 stopni w plusie. Samo lotnisko w Dubaju jest bardzo duże, ale także bardzo dobrze oznaczone, więc nie ma problemu z odnalezieniem miejsca przesiadki. Nie musieliśmy odbierać naszych bagaży, zostały one nadane bezpośrednio do Kuala Lumpur.

Po 3,5h przerwy pomiędzy lotami, w końcu wsiedliśmy do kolejnego samolotu linii Emirates. Lot z Dubaju do Kuala Lumpur trwał 6,5h. Minął bardzo szybko, głównie dlatego, ze większość lotu przespaliśmy;) Po wylądowaniu i skontrolowaniu naszych paszportów rozpoczynamy naszą podróż po Malezji!

Słów kilka o Paulu.

Paul był naszym kierowcą podczas części naszej wyprawy. Znajomi Moniki, którzy wcześniej byli w Malezji, szukając na miejscu transportu, podeszli do nieznajomego gościa, pytając czy nie zawiózłby ich w miejsce, do którego chcieli się dostać. Okazało się wtedy, że ów gość to kierowca busa, którego można wynająć na określony czas. Przed naszym wyjazdem, Monika wzięła od znajomych namiary na Paula. Skontaktowaliśmy się z nim przed naszym wyjazdem, podając mu trasę, którą chcielibyśmy zobaczyć. Paul zasugerował nam co usunąć, a co warto jeszcze zobaczyć na trasie, jak najlepiej wybrać kolejne punkty itp. Również my postanowiliśmy skorzystać wtedy z jego usług.

Paul jest bardzo wesołą osobą, bardzo dobrze mówiącą po angielsku. Niski, łysy, bezzębny pan w okularach. Tak w skrócie można go opisać z wyglądu:) Patrząc z perspektywy, po wyjeździe mogę śmiało stwierdzić, że wynajęcie kierowcy było bardzo dobrym pomysłem. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się różnych ciekawostek o Malezji, zwiedziliśmy dużo więcej miejsc, niż gdybyśmy mieli poruszać się innymi środkami transportu, dotarliśmy w różne miejsca, w które normalnie byłoby się ciężko dostać. Jeśli ktoś chciałby kontakt do Paula, proszę dajcie znać:) Prześlę wszystkie namiary!

Dojazd z lotniska do Kuala Lumpur

Po przylocie Paul czekał już na nas z karteczką z imieniem Moniki. Po krótkim zapoznaniu się z nim, udaliśmy się do jego busa. Po wyjściu z klimatyzowanego budynku, spodziewałem się, że uderzy we mnie fala gorąca. Jednak okazało się, że wcale nie było tak gorąco i wilgotno jak myślałem.

Bus był duży, wygodny, na 9 osób, klimatyzowany. Paul zajął się naszymi bagażami i powiedział, żebyśmy wsiadali. Kinga chciała wsiąść od prawej strony, licząc, że zobaczy tam miejsce pasażera. Zdziwiła się bardzo, gdy zobaczyła tam kierownicę. Paul wtedy zapytał – wanna drive? – co wywołało salwę śmiechu.

Samo lotnisko jest oddalone o około 70 km od samego miasta. Dojazd zajął nam trochę czasu. Poruszaliśmy się głównie autostradą. W międzyczasie Paul opowiedział nam co nieco o Malezji, jak wygląda u nich ustrój polityczny, że obowiązuje ruch lewostronny, jakie są sposoby płacenia za przejazdy autostradą itd. Gdy dojechaliśmy już do miasta pod nasz hostel i wysiedliśmy z samochodu, wtedy uderzyło nas gorąco panujące w tamtych regionach. Faktycznie, czuło się jakby było co najmniej 40 stopni. A było już około godziny 17.

Pierwszą noc zarezerwowaliśmy w hostelu Classic Inn, niedaleko centrum miasta przez stronę booking.com. Zapłaciliśmy po 60 RM od osoby. Hostel był całkiem przytulny. Dostaliśmy pokój z własną łazienką oraz klimatyzacją. Co prawda był to pokój bez okien, ale jakoś to przeżyliśmy. Część pracowników hostelu nie mówiła za dobrze po angielsku, jednak udało się nam dogadać.  W hostelowym salonie rozmawialiśmy z Paulem o planach na kolejne dni. Pokazał nam także mapę Kuala Lumpur i zaznaczył różne miejsca. Co warto zobaczyć, gdzie warto zjeść, gdzie kupić tanią elektronikę, itp.

Rozliczyliśmy się także z Paulem. Za 6 dni skasował nas około 2390 ringgitów. Wychodzi to +/- 400 RM za dzień za busa. Czy to dużo czy mało, zdecydujcie sami. Pamiętajcie, że im więcej osób uda się zorganizować, tym koszt na osobę będzie mniejszy, w przypadku takiego sposobu poruszania się po Malezji.

Umówiliśmy  się na 10 rano, dnia następnego. Paul poradził nie szaleć, żeby na jutro być w miarę wyspanym. Potem udaliśmy się do naszych pokojów ogarnąć się po podróży i przygotować do nocnego zwiedzania Kuala Lumpur!

Co warto zobaczyć w Kuala Lumpur?

Samo Kuala Lumpur to stolica Malezji i największe miasto położone w środkowej części półwyspu malajskiego. Chyba najbardziej rozpoznawanym symbolem tego miasta są Petronas Towers. My mieliśmy bardzo mało czasu na pozwiedzanie miasta. Następnego dnia mieliśmy udać się w dalszą część trasy, więc został nam w zasadzie tylko wieczór na pozwiedzanie miasta.

Berjaya Times Square w Kuala Lumpur

Po wyjściu z hostelu udaliśmy się najpierw w kierunku centrum handlowego Berjaya Times Square. Chcieliśmy wymienić pieniądze w znajdującym się tam kantorze. Kolejka jednak była masakryczna, więc stwierdziliśmy, że wymienimy je gdzie indziej. Berjaya jest bardzo dużym, kilkupiętrowym centrum handlowym. Jeśli chcemy zrobić zakupy będąc w Kuala Lumpur, to jest właściwe miejsce.

Stamtąd udaliśmy się w kierunku dzielnicy chińskiej. Tłum ludzi kręcił się pomiędzy sklepikami, knajpkami z żarciem tuż przy ulicy, oraz straganami z jedzeniem. Nad ulicą wisiały lampiony, wszyscy zapraszali do siebie, że to u nich właśnie znajdziemy najlepsze jedzenie w Kuala Lumpur.  Znaleźliśmy też kantor gdzie wymieniamy amerykańskie dolary na ringgity. Kurs był atrakcyjny, dużo lepszy niż ten w centrum handlowym.  W Chinatown kupiliśmy wodę z kokosa (3 RM), którą zachwalali nam znajomi, niestety, nie była aż tak dobra jak się spodziewaliśmy.

Pyszności, które można zjeść na ulicach Kuala Lumpur

Z dzielnicy chińskiej udaliśmy się w stronę wieży telewizyjnej. Jeśli chcemy zobaczyć ładną panoramę miasta, mamy zasadniczo 2 opcje. Albo Petronas Towers albo właśnie wieża telewizyjna. My wybraliśmy tą drugą, ze względu na to, że będzie wtedy widać tą pierwszą opcję – Petronas Towers, na tle miasta.

Menara Kuala Lumpur – czyli nasza wieża telewizyjna ma wysokość 421 metrów i jest jedną z najwyższych wież oraz wolno stojących budowli na świecie. Gdy już udało się nam dotrzeć do miejsca, gdzie możemy wyjechać na szczyt wieży, okazało się, że mamy 2 opcje. Można wjechać na niższy poziom, na którym możemy podziwiać panoramę miasta przez szybę – 69 RM od osoby. Drugą opcją (99RM od osoby), którą wybraliśmy, jest wjechanie na samą górę, gdzie można podziwiać panoramę miasta bez żadnych ograniczeń. Nie ma tam szyb, stoimy na wolnym powietrzu. Jedyne co nas ogranicza to barierki. Żeby zobaczyć jak wysoka jest wieża telewizyjna, a także zrobić sobie krótką przerwę w czytaniu, proponuję obejrzeć ten filmik.

Są to zawody w base jumpingu, których kolejna edycja, jak poinformował nas jeden z ludzi, odbędą się już za kilka dni.

Przed wjechaniem na górę, musieliśmy podpisać oświadczenia, że wjeżdżamy  tam na własną odpowiedzialność. Każdy z nas dostał także butelkę wody w kształcie wieży telewizyjnej;)

Panorama Kuala Lumpur

Z góry widok był naprawdę powalający. Mimo delikatnej mgiełki, miasto było widoczne bardzo dobrze. Na górze mogliśmy spędzić ile chcemy czasu, można obejść cały taras nawet kilka razy. Gdy już zrobiliśmy zdjęcia i nasyciliśmy się widokiem, zjechaliśmy na niższy poziom. Widok zza szyby nie był już taki fajny jak ten z górnego piętra. W zamian dostaliśmy historię budowy wieży telewizyjnej opowiedzianej przez infografiki na ścianach oraz telewizory. Zjechaliśmy w końcu na dół. Wcześniej wyszliśmy piechotą na wzgórze, na którym znajduje się wieża. Okazało się jednak, że co jakiś czas kursuje tamtędy darmowy bus, który wwiózł by nas na górę i zwiózł na dół. Zaoszczędziliśmy sobie trochę czasu oraz nóg, zjeżdżając nim w dół.

Potem udaliśmy się w kierunku Petronas Towers, widzianych z góry. Znajdują się one bardzo blisko wieży telewizyjnej. Już po chwili ukazały się naszym oczom. Zrobiły na nas duże wrażenie.  W nocy, podświetlone, wyglądały jak nie z tego świata. W pobliżu znajduje się mały park, z którego dobrze widać wieże i można zrobić sobie z nimi trochę pamiątkowych zdjęć.

Potem, gdy zrobiło się już późno, czekał nas długi spacer do naszego hostelu. Trafić, nie ukrywam, nie było prosto. Samo miasto troszeczkę nas przerastało, ale po zapytaniu kilku osób, udało się nam w końcu trafić do Classic Inn i zasnąć jak kamień.

 

Kilka lat po tym, jak pierwszy raz odwiedziliśmy to miasto, udało nam się tam dotrzeć jeszcze raz. Więcej informacji możecie znaleźć w tym poście. Tym razem odwiedziliśmy ptasi park i zwiedzaliśmy miasto, ale już za dnia:)

Powiązane wpisy

Widżety

Powrót do góry strony