Kolmanskop to opuszczone miasto, które powstało na pustyni, gdy znaleziono tam diamenty. Obecnie jest to raj dla fotografów amatorów. Można tu zrobić naprawdę bardzo ciekawe zdjęcia lub po prostu włóczyć się godzinami między przysypanymi piaskiem zabudowaniami.
Zakup biletów do Kolmanskop
W drodze do Luderitz zatrzymujemy się przy wejściu do Kolmanskop. Dowiadujemy się, że normalne wejścia są od godziny 8 do 13. Cena wynosi 90 NAD od osoby. Poza tymi godzinami są wejścia dla fotografów. Koszt takiego biletu wynosi 235 NAD (aktualne ceny są już wyższe i można je sprawdzić na stronie kolmanskuppe.com). Długo się nie zastanawiając, kupujemy wejściówki na kolejny dzień.
Jedziemy do Luderitz, meldujemy się w naszym hotelu Kairos Cottage i zaczynamy się zastanawiać co zrobić. Uświadamiamy sobie, że wschód słońca jest o godzinie 7:30, czyli całe 30 minut przed normalnym otwarciem… Po południu też powinno być dobre światło, ale nie możemy tu zostać na kolejną noc. Wychodzi na to, że najlepiej byłoby zmienić bilet z jutra na dziś.
Decydujemy się wrócić do Kolmanskop i spróbować wykorzystać nasze bilety jeszcze tego samego dnia. Pędzimy jak szaleni, ale gdy docieramy na miejsce, okazuje się, że w budce z biletami już nikogo nie ma 🙁 Panowie skończyli pracę, brama wejściowa jest zamknięta. Na całe szczęście, z terenu miasta duchów wyjeżdża jakiś jegomość. Zatrzymujemy go i pytamy czy możemy wejść teraz. Mówimy, że mamy wejściówki na jutro, ale bardziej nam pasuje jednak dzień dzisiejszy. Mężczyzna stwierdza, że nie ma problemu i nawet nie zabiera nam biletów ani nie zmienia na nich daty.
Popołudniowe zwiedzanie miasta duchów
Już od pierwszych chwil zwiedzania jesteśmy pod wrażeniem. Wewnątrz jest niesamowicie! Miasto jest faktycznie opuszczone, a w dodatku nie widzimy tu nikogo poza nami. Część domów jest dobrze utrzymana, część jest w opłakanym stanie. Co ciekawe, najciekawsze w środku są często te najbardziej zrujnowane domki.
Po pewnym czasie pojawia się jeszcze kilka osób, w większości są to fotografowie.
Po całym terenie kręcimy się, aż do zachodu słońca. Potem światło przestaje wpadać do wnętrza zabudowań.
W czasie robienia zdjęć trzeba uważać na obiektywy, bo piasku jest wszędzie pełno i w dodatku wieje wiatr. Bardzo łatwo można zarysować szkło.
Poranne zwiedzanie Kolmanskop
Rano decydujemy się wrócić jeszcze raz do Kolmanskop. Sprawdzamy domki, do których nie zdążyliśmy zaglądnąć dnia poprzedniego i idziemy na zwiedzanie z przewodnikiem. Grupy ruszają o dwóch godzinach, 9:30 lub 11:00. Zwiedzanie odbywa się w języku angielskim lub niemieckim.
Historia miasta
Przewodnik opowiada nam o historii miasta. Początkowo jeden z kolonizatorów kupił ziemię od lokalnego wodza i próbował znaleźć tu cynę, ale niestety nieskutecznie. Klika lat później zaczęto budować kolej. Nadzorca budowy, August Stauch, powiedział robotnikom, żeby przynosili mu wszystko co się świeci. I tak znaleziono pierwszy diament. Zarządca, w tajemnicy przed rządem, kupił dużą część tutejszej ziemi i w szybkim czasie stał się bardzo bogatym człowiekiem 😉
W krótkim czasie na pustyni powstało miasto górnicze. Wybudowano szpital, szkołę, domy mieszkalne. Powstał bar, kręgielnia, a nawet budynek w którym produkowano lód! W mieście funkcjonowała kolejka rozwożąca za darmo wodę i bryły lodu do poszczególnych domów. U rzeźnika można było kupić świeże mięso, był tu też sklep, gdzie można było robić codzienne zakupy.
W czasach świetności miasta, w Kolmanskop mieszkało 300 Niemców razem z dziećmi i 600 lokalnych mieszkańców pracujących na kontrakcie. Całkiem sporo jak na taką mieścinkę ?
Miasto prosperowało, aż do momentu, kiedy na południu kraju odkryto diamenty nawet 6 razy większe od tych, które były w Kolmanskop. Tak miasto zaczęło pustoszeć, aż stało się dzisiejszą atrakcją turystyczną.
Z ciekawostek dowiadujemy się również, że na początku diamenty leżały na piasku, albo były w nim płytko zagrzebane. Przewodnik pokazuje nam zdjęcie, jak ludzie po czworakach idą w rządku w piasku i rozgrzebują go na prawo i lewo. Tak ponoć znajdywano pierwsze diamenty.
Budynki
Przewodnik oprowadza nas po różnych pomieszczeniach, pokazuje różne sprzęty i tłumaczy co jak działało. Opowiada bardzo ciekawie, więc można się naprawdę dużo dowiedzieć.
Okazuje się, że kręgielnia ma jeszcze oryginalnie zachowaną podłogę. Oglądamy kulę do gry. Okazuje się, że nie ma dziur na palce, więc rzuca się w inny sposób niż w przypadku standardowych kręgli. Również mechanizm ustawiania figur i odsyłania kuli był inny. Na końcu toru w czasie gry stał ktoś, kto ustawiał na nowo pachołki i odsyłał kulę. Było to tak zbudowane, że kula pchnięta po specjalnej szynie idealnie wracała na start, mimo, że toczyła się pod górę. Niemiecka inżynieria!
Zwiedzamy też pokój kobiety, która prowadziła sklep. Była jedną z najbogatszych osób w Kolmanskop i miała możliwość zamówienia dosłownie wszystkiego. Oglądamy nawet oryginalny dziennik z zamówieniami. Kawior, szampan? A może jeszcze coś innego?
Przewodnik tłumaczy nam też jak produkowano lód. Wodę zamrażano ciekłym azotem, a powstające w czasie procesu zimne powietrze pompowano do znajdującej się obok rzeźni, w której przechowywano zapasy mięsa.
Odwiedzamy też restaurację. Dowiadujemy się, że przygotowano tutaj 380 posiłków dziennie. Na sali jadalnej, nad każdym stołem zwisał sznurek połączony z dzwonkami w kuchni. Po jego pociągnięciu do stolika od razu przychodził kelner przyjąć zamówienie.
My nie mamy już czasu, ale podobno warto również odwiedzić dom szmuglerów. Można tam zobaczyć dużo przykładów jak ludzie próbowali wynieść diamenty. Niektórzy używali do tego gołębi. Inni rozcinali sobie skórę, wkładali diamenty pod skórę i czekali, aż skóra zarośnie, żeby można je było wynieść.
Porady fotograficzne
Kilka porad, które mogą być przydatne, podczas fotografowania w Kolmanskop.
Ze sprzętu na pewno przyda się statyw. W budynkach jest stosunkowo ciemno i czas naświetlania jest dość długi, przez co ciężko zrobić zdjęcie „z ręki”. Dodatkowo przyda się obiektyw szerokokątny. Niektóre pomieszczenia są małe i nie da się np. cofnąć już dalej, bo stoimy przy ścianie. Szerszy obiektyw jest wtedy w cenie 🙂
Naszym zdaniem warto dopłacić do wejściówki dla fotografów. Ludzi jest wtedy zdecydowanie mniej i nie trzeba się przejmować, że ktoś wejdzie w kadr, albo czekać, aż ktoś zrobi zdjęcie i opuści budynek. Dobre światło jest po południu i wcześnie rano, kiedy przez okna wpadają promienie słoneczne. Zdjęcia są zdecydowanie mniej ciekawe, kiedy nie ma na nich światła.
Warto patrzeć pod nogi i chodzić ostrożnie, żeby nie zniszczyć wzorków na piasku w kadrze. Potem nie wygląda to fajnie, kiedy mamy odbitego buta, który niszczy kompozycję. W niektórych miejscach nie da się tego uniknąć, bo przez budynki przewija się dużo ludzi, ale warto mieć to na uwadze. Nie tylko dla siebie, ale też dla innych fotografujących.
Na początku myśleliśmy, że będziemy robić zdjęcia HDR, ale okazało się, że lepiej zrobić jedno zdjęcie i ostrożnie dobrać jasność. Warto patrzeć na histogram i uważać, żeby nie prześwietlić zdjęcia. Fotki wyglądają wtedy dużo bardziej naturalnie niż przy składaniu HDR.
A na koniec jeszcze kilka zdjęć 🙂