Przejdź do treści głównej

Migawki ze świata Blog podróżniczy

Park Narodowy Namib-Naukluft

Park Narodowy Namib-Naukluft składa się z części pustyni Namib i gór Naukluft. Niewielka jego część jest udostępniona dla turystów. Najbardziej znanym fragmentem parku jest Sossusvlei, gdzie można podziwiać niesamowite czerwone wydmy, a wśród nich pustynną florę i faunę.

Sesriem Camp

Późnym popołudniem docieramy do Sesriem camp. Kemping znajduje się już na terenie parku narodowego Namib-Naukluft, więc od razu trzeba opłacić bilety wstępu. Za dwa dni płacimy 340 NAD (2 osoby + samochód).

Dopiero tutaj dowiadujemy się też, że nocna fotografia na terenie wydm jest możliwa tylko po wcześniejszym uzyskaniu pozwolenia w stolicy. Kiedy pisaliśmy wcześniej maila z zapytaniem to powiedziano nam, że to tu na miejscu się załatwia… No cóż, niestety nocna fotografia tym razem odpada?

Dlaczego warto zatrzymać się na kempingu na terenie parku narodowego? My zdecydowaliśmy się na to ze względu na godziny otwarcia bram. Żeby wjechać na teren wydm trzeba przejechać przez 2 bramy. Zewnętrzną, przez którą wjeżdża się na teren kempingu i wewnętrzną, przez którą wjeżdża się na teren parku. I tu ciekawostka. Zewnętrzna brama jest otwarta od wschodu do zachodu słońca, natomiast wewnętrzna otwierana jest godzinę wcześniej, a zamykana godzinę później. Dlatego jeżeli chcemy podziwiać wschód słońca na wydmach jedyną opcją jest nocować na kempingu za pierwszą bramą. Tak naprawdę z kempingu do Deadvlei mamy do przejechania ok 60 km, więc rano nie ma zbyt wiele czasu.

Kanion Sesriem

Przed kolacją jedziemy jeszcze do położonego kilka kilometrów od kempingu małego kanionu. Można go zobaczyć z góry, albo zejść na dół. Schodzimy na dno, skąd wydaje się bardziej atrakcyjny. Niestety, zachód słońca zbliża się nieubłaganie, więc nie mamy dużo czasu na obejrzenie całości.

Zachód słońca nad kanionem Sesriem

W jednym miejscu spotykamy bosego przewodnika, który pokazuje nam małego węża. Robimy parę zdjęć i wracamy na kemping.

Wąż w kanionie Sesriem

Wschód słońca w Deadvlei

Plan na dziś to wschód słońca w Deadvlei. Wstajemy przed oryksem, czyli o godzinie 5:30. 6:45 jesteśmy przy bramie i ruszamy na podbój wydm!

W parku jest ograniczenie do 60 km/h, a do przejechania mamy 60 km. Czyli godzina jazdy. Na początku nikt nie wyprzedza, wszyscy grzecznie jadą jeden za drugim. Ale im bliżej wschodu słońca tym większa robi się nerwówka. Ludzie zaczynają przyspieszać i wyprzedzać się wzajemnie. Mimo wszystko trzeba uważać, bo przy drodze stoją zwierzęta, które w każdej chwili mogą wbiec pod koła.

Dojeżdżamy do pierwszego parkingu dla samochodów 2×4. Stąd czeka nas jeszcze kilka kilometrów jazdy drogą wyłącznie dla samochodów 4×4.

Włączamy jakieś magiczne tryby do jazdy w trudnych warunkach (a przynajmniej tak nam się wydaje ? ) i ruszamy. Trzymamy się już wyjeżdżonej trasy. W koleinach trochę zarzuca, ale ważne żeby się nie zatrzymać. Po drodze mijamy samochód, który zboczył i utknął w głębokim piachu. Dojeżdżamy na parking i cieszymy się jak dzieci, że udało nam się dojechać! ?

Nad okolicą unosi się jeszcze poranna mgła. W oddali widzimy wydmy oświetlone przez pierwsze promienie słońca. Jest cudownie! Robimy kilka zdjęć i ruszamy do Deadvlei.

Wschód słońca w Parku Narodowym Namib-Naukluft

Deadvlei, czyli martwa dolina, to miejsce gdzie kiedyś przez pewien czas płynęła rzeka Tsauchab. W tym okresie wyrosły tu drzewa akacjowe. Po pewnym czasie wydmy całkowicie odcięły dopływ wody, a drzewa uschły i w takim stanie zachowały się do dnia dzisiejszego. Rosnąc na jasnym podłożu, otoczone pomarańczowymi wysokimi wydmami tworzą jedyny w swoim rodzaju krajobraz.

Poranna mgła w Deadvlei
Drzewa akacjowe w Deadvlei
Poranne mgły w okolicy Deadvlei

Kiedy docieramy do doliny mgła jeszcze utrzymuje się między drzewami. Dopiero słońce wychodzące ponad wydmy zaczyna ją rozpraszać, a drzewa zaczynają rzucać długie cienie na spaloną słońcem wyschniętą ziemię.

Deadvlei
Jedyne "żywe" drzewo w Deadvlei ;)

Wydma Big Daddy

Krążąc między drzewami akacjowymi w końcu dochodzimy do końca doliny. Patrzymy w górę i dostrzegamy ludzi idących brzegiem wydmy. Są też ślady zostawione po osobach które zbiegały w dół. Teoretycznie powinniśmy się wrócić do początku niecki i wejść łagodnym zboczem. Ale przecież to bez sensu się wracać! Można przecież wejść po wydmie, prawda? No może i prawda, ale idziemy 1 krok do góry, piasek się zsuwa i jesteśmy pół kroku do tyłu. Wejście pod takim nachyleniem jest naprawdę wyczerpujące!

Ludzie idący grzbietem wydmy
Wydma Big Daddy

Jak o zbieganie chodzi to wydaje się to przednią zabawą, ale trzeba uważać. Obserwując zbiegających widzimy jak jeden chłopak upada na klatkę (robi tzw. skorpiona ;)) i chwilę zajmuje mu dojście do siebie.

Wykończeni dochodzimy do normalnego szlaku wiodącego grzbietem wydmy. Teraz idzie się zdecydowanie prościej. No to jesteśmy na jednej z najwyższych wydm na świecie! Jej wysokość wynosi ok 383 m od podstawy (wartość ta zmienia się w zależności od wiatru i pór roku).

Chodzenie po wydmach może byc meczące ;)
Gładki piasek na wydmach

Słońce powoli zaczyna dawać o sobie znać. Zaczyna się robić naprawdę ciepło. Podziwiamy widoki. Dookoła nas wydmy ciągną się aż po horyzont.

Widok ze szczytu wydmy big Daddy
Wyschnięte drzewa w Deadvlei widziane z góry
Żłobienia w podłożu w kształcie drzew

Zaczynamy schodzenie. Na piasku dostrzegamy małą jaszczurkę. Przyglądamy się jej bliżej i zauważamy jak kolejno podnosi przednie i tylne łapki ponad piasek. Tak się chłodzi. I jest bardzo szybka!

Jaszczurka unosi kończyny ponad piasek, żeby się ochłodzić
Pustynny żuk

Sossusvlei

Kolejnym punktem naszego zwiedzania jest Sossusvlei. Jest to sąsiednia dolina, która wygląda odrobinę inaczej niż Deadvlei. Przede wszystkim są tu zielone drzewa! Zamiast Big Daddy jest Big Mamma.

Spacer grzbietem wydmy
Sossusvlei
Panorama wydm

Chwilę kręcimy się po okolicy po czym wracamy do samochodu. Tym razem 4LO („tryb czołg” :P) sam się włącza. Czyli trzeba to uruchamiać przy zatrzymanym samochodzie. Uświadamiamy sobie, że wcześniej jechaliśmy na normalnym trybie 4×4. Teraz auto jedzie wolno i bardzo głośno. Zatrzymujemy się, zmieniamy na 4×4 i śmigamy dalej!

Hiddenvlei

Dojeżdżamy do parkingu 2×4, zatrzymujemy tam samochód i ruszamy w kierunku Hiddenvlei. Trasa jest bardzo widokowa, co rusz widać ciekawe kształty wydm. Sama dolina niestety jest mało interesująca.

Wzory na piasku
Pustynny krajobraz
Wydmy w Parku Narodowym Namib-Naukluft
Widoki na trasie do Hiddenvlei

Szlak ma jakieś 2 km długości i w większości idzie po piasku. Żar leje się z nieba, nie ma co liczyć na kawałek cienia. Zwiedzając kolejne doliny w ciągu dnia trzeba pamiętać o zabraniu dużej ilości wody!

Dune 45

Na zakończenie dnia podjeżdżamy jeszcze pod Dune 45. Jest to jedna z prościej dostępnych wydm. Po prostu przyjeżdża się na parking tuż pod wydmą i można iść do góry, po relatywnie niezbyt stromym grzbiecie wydmy. Co do widoków, to dla nas ciekawsze były wszystkie poprzednie miejsca. Za to przy zbieganiu jest frajda!

Zbieganie po wydmie to fajna zabawa

Przy parkingu zauważamy 3 fotografów mierzących do jakiegoś ptaka siedzącego na drzewie. Okazuje się, że to jakiś duży ptak łowny. Niestety płoszy się i odlatuje. Ale i tak udaje nam się zrobić mu zdjęcie 😉

Łowny ptak siedzący na drzewie

Będąc już w samochodzie obserwujemy jeszcze inne zwierzaki. Przyglądamy się przez chwilę skocznikom antylopim, na tle wydm dostrzegamy też oryksa.

Skoczniki antylopie na pustyni
Oryks na tle wydm

Poranek w parku narodowym Namib-Naukluft

Kolejnego dnia rano wjeżdżamy jeszcze raz do parku narodowego. Chcemy sfotografować wydmy w czasie wschodu słońca. Najpierw podjeżdżamy jeszcze raz do wydmy 45, a następnie zaczynamy się powoli wracać w stronę kempingu.

Samotne drzewo na tle wydm

Generalnie warto wstać na wschód słońca i zobaczyć jak wydmy wyglądają o świcie. Ładne kontrasty, super światło.

Po powrocie na kemping postanawiamy jeszcze wrócić do kanionu Sesriem. Tym razem udaje nam się przejść cały. Po zejściu w dół warto wybrać się w jedną i drugą stronę, bo każda jest trochę inna.

Kanion Sesriem
Formacje skalne w kanionie Sesriem
Poranek w kanionie Sesriem

Dalsza droga

Powoli opuszczamy rejon Sossusvlei. Teraz jedziemy w kierunku Solitaire. Droga nie jest najprzyjemniejsza. Bardzo często nawierzchnia jest nierówna, autem zarzuca w prawo i w lewo. Dopiero po włączeniu trybu 4×4 jedzie się trochę lepiej. Momentami i tak trzeba zwalniać bo albo nierówności są takie, że trzęsie samochodem, że nie da się wytrzymać, albo są spore dziury, które trzeba omijać, żeby nie stracić zawieszenia.

W końcu dojeżdżamy do celu. Solitaire to tak naprawdę tylko kilka domów. Jest tam sporo starych, zardzewiałych samochodów i parę innych ciekawostek. Jest tam też piekarnia, która oferuje swoje wypieki. W tym domowej roboty szarlotkę!

Solitaire

Po krótkim postoju jedziemy dalej. Na trasie jest jeden z najsłynniejszych znaczników zwrotnika Koziorożca. Wcześniej już jeden widzieliśmy, ale nie był tak ozdobiony naklejkami jak ten.

Zwrotnik Koziorożca

Jedziemy dalej w kierunku kanionu Kuiseb, który również znajduje się na terenie parku Namib-Naukluft. Mijamy tabliczkę, że do wjazdu potrzebne jest zezwolenie. My jakieś mamy, ale nie jesteśmy do końca pewni, czy obowiązuje na ten kanion. Stwierdzamy, że zaryzykujemy i zobaczymy. Najwyżej nas zawrócą…

Droga jest trudna, musimy skorzystać z trybu 4LO. Jakoś udaje nam się dotrzeć do parkingu, gdzie znajduje się punkt widokowy na kanion. Okolica wygląda dość ciekawie. W dole widzimy kuliste formacje skalne tworzące unikalny krajobraz. Robimy zdjęcia i ruszamy w dalszą drogę.

kanion Kuiseb

Powiązane wpisy

Widżety

Powrót do góry strony